Now you can Subscribe using RSS

Submit your Email

Strona w przebudowie

Trwają prace nad poprawieniem jakości i funkcjonalności tej strony.
Wszystkie artykuły są dostępne. Przepraszamy za niedogodności.

18 października 2014

Miłość, wierność i uczciwość

Englih&Management Academy

Miłość, wierność i uczciwość

Szczęśliwe małżeństwo

Sezon ślubny czyli o Miłości, Wierności i Uczciwości Małżeńskiej słów kilka

„...a ile w tej kwocie Pani śpiewa numerów?”
 
Z racji mojego zawodu (jestem wokalistką) dosyć często bywam na ślubach. Ludzie dzwonią, zadają pytania, proszą o jakieś szczególne utwory, albo mówią „Pani lepiej wie co tam się śpiewa”. Potem zaczyna się „taniec” organizacyjny z organistą. Zagra, nie zagra? Co robimy jak nie zagra? A jak zagra to pytanie JAK zagra? (Najbardziej lubię grać ze swoimi znajomymi. Wiem na co mogę liczyć. Jednak i organiści z 40letnim stażem potrafią mnie zaskoczyć swoją grą bardzo pozytywnie!) Jest jeszcze temat pieniędzy. Podejście jest naprawdę różne : „a! ok.! myślałam, że to będzie droższe”, „aha, to ja jeszcze oddzwonię…”, „a ile w tej kwocie Pani śpiewa numerów?” – moje ulubione ;) Na te i inne pytania wraz z Państwem Młodym, lub z którymś z ich rodziców próbujemy sobie odpowiedzieć. Przez ten czas telefonowania udaje mi się wyobrazić sobie trochę jacy to ludzie, czym dla nich jest ten ślub. Z ciekawością zerkam z chóru na dół, gdy wchodzi Para Młoda. Patrzę na suknię, na krok, na wzrok… Z samego doboru repertuaru można również wiele wywnioskować. Goście także zachowują się różnie. Bywają śluby, gdzie nikt poza Parą Młodą nie przystępuje do Komunii, a bywają i takie, gdy przygotowanej muzyki na Komunię brakuje. Co to za radość! Móc w pośpiechu szukać czegoś dodatkowego, bo jeszcze ludzie idą i idą…. Do Pana! Są dni, gdy Parze Młodej i gościom ksiądz jest zmuszony co chwila przypominać: „proszę uklęknąć” lub „proszę wstać”; w inne na dźwięk dzwonków ludzie jak „jeden mąż” klękają na kolana. Będąc takim muzykiem można przeżywać ceremonię w dwojaki sposób. Jako usługę/koncert, lub jako współudział w czymś naprawdę wielkim. Oto dwoje ludzi staje naprzeciw siebie i przyrzeka sobie! W dodatku zaprasza świadków, aż tylu! Rzadkie w dzisiejszych czasach…. Co przysięgam, przyrzekam tak na co dzień? I jaką wagę mają moje słowa… I czy chciałabym mieć świadków tej przysięgi? Takie i inne refleksje nasuwają mi się w czasie tychże ślubów. Dziś brałam udział w ślubie wyjątkowym. Nie było kamery, Panna Młoda miała wianek i jednocześnie welon. Ubrana była w suknię z zakrytymi ramionami. Flesze aparatów pstrykały faktycznie w tych najważniejszych momentach. Szacunek do przebiegu Eucharystii został zachowany. Grałam z dobrym, wierzącym człowiekiem utwory wybrane przez Pannę Młodą. Były to głównie utwory oparte na słowach psalmów, w aranżach dominikańskich na czterogłos. Znamy się z widzenia z jednej z katolickich wspólnot. Po Jej podejściu do Sakramentu Małżeństwa (prosiła o utwory, które będą wielbiły Boga), a następnie obserwując ich przy ołtarzu jestem pewna, że ta decyzja była przemyślana. 

Będąc mężatką nie sposób uniknąć porównań

Co ja myślałam, jak przysięgałam, jak moja przysięga żyje w naszym związku dziś, po 5 latach. Czym naprawdę jest Miłość, Wierność i Uczciwość Małżeńska? Poniżej parę moich refleksji. 

Miłość Małżeńska

Nie ma zbyt wiele wspólnego z szeroko pojętą miłością tego świata. Na samym początku należałoby dodać: Miłość nie znająca granic, a jednak świat próbuje ją w granice zamknąć. Kiedy myślę o naszej Miłości to myślę o Pełni. Spotykam mojego Męża w pełni. Aby móc Go tak spotkać najpierw muszę sama otworzyć się na Niego w pełni. Przekroczyć granicę własnych lęków, zranień, wychowania, ambicji zawodowych, marzeń, oczekiwań, planów… granic które stawia zmęczenie ( w zasadzie można mówić o wykończeniu… to jedna z trudniejszych granic). Niejako porzucić swój ludzki plan, aby móc skoczyć W PEŁNI w to morze Miłości, które przygotował dla mnie Bóg (poprzez ten związek, w tym związku, w tym momencie życia). Miłość Małżeńska to Miłość Codzienna. Można mówić o małych gestach, jak wyrzucenie śmieci, ugotowanie obiadu. Są to gesty dobre, budujące relację, jednak dużo bardziej istotne jest codzienne stawanie przed sobą w Prawdzie. Najkrótszą drogą jest wspólna modlitwa i otwarcie się na Bożego Ducha. Droga Żono… czy nie chciałabyś zobaczyć, jak twój „silny” Mąż klęka przed krzyżem i tam zostawia swoje ograniczenia? Aby stanąć przed Tobą nagim, nie tylko w sensie fizycznym lecz i duchowym? Drogi Mężu… czy nie chciałbyś zamiast gorzkich słów żalu od żony usłyszeć, jak pod krzyżem Jezusa je zostawia? Usłyszeć na głos słowa Jej modlitwy, aby mogła stanąć przed Tobą naga, w całej Prawdzie? 

Jeśli nie będziemy stawać przed sobą codziennie w Prawdzie będziemy dawali murom rosnąć, aż w końcu zasłonią nam chwałę Boga, jaką chciał nam objawić w tym najbliższym (wtedy już najdalszym) drugim człowieku. To mam na myśli pisząc „Miłość Codzienna”.
(ciąg dalszy poniżej)

Miłość, wierność i uczciwość małżeńską...

Wierność Małżeńska

Słuchając na ślubach z jakim zaangażowaniem i jednym tchem młodzi ludzie obiecują sobie miłość, wierność, uczciwość… czasem miałabym ochotę przerwać. Powiedzieć – poczekaj, to nie takie proste. Tu chodzi o Twoje zbawienie! Tak, właśnie o to chodzi. Przysięgasz przed Bogiem i zerwanie tej przysięgi przeszkodzi w zbawieniu Twojej duszy! Nie Waszej. Twojej. Przed Bogiem stajemy osobno. Każdy z nas odpowiada za wypełnianie tejże przysięgi. A przeszkód jest wiele… I nie myślę tylko o atrakcyjnych mężczyznach, którzy chcą się nami – żonami, opiekować właśnie wtedy, gdy tkwimy w jakimś żalu do Męża lub jesteśmy w konflikcie z Nim. Ani o tych pięknych kobietach, które postanowiły akurat tego dnia ubrać się bardziej wyzywająco, gdy Żona odepchnęła czułość, gdy wylała na Męża swoje żale. Myślę też o tych chwilach, gdy jest coś bardziej atrakcyjnego od spędzenia czasu ze współmałżonkiem. Pokusy są różne. I wydają się bardzo niewinne, dopóki nie trwają zbyt długo. Jak stanąć w Prawdzie i nagim przed kimś, kto jest wpatrzony w ekran komputera, komórki, telewizora, lub kto zasnął… Wierność Małżeńska jest wiernością drobiazgów i musi być w naszych sercach przysięgana sobie codziennie. Może nie jako deklaracja, ale osobista decyzja każdego z nas. Tak, dziś także pragnę być wierna swojemu Mężowi. Tak, dziś także pragnę być wierny swojej Żonie. 

Uczciwość Małżeńska

Wiążę się w moim sercu głównie ze słowem „przepraszam”. Gdy zabłądzę – przepraszam. Gdy zabłądzę – zawracam. Najlepiej przez konfesjonał, do współmałżonka. Przez konfesjonał, bo tam czeka Chrystus, a to właśnie Jego na świadka braliśmy, Jego o pomoc prosiliśmy w dniu ślubu. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci! Nie da się „obejść” Sakramentu bez Boga. Nie da się przyjąć Sakramentu z powodu potrzeby białej sukienki, dla rodziców, z tradycji, „bo tak trzeba”. Skoro więc prosimy Go o pomoc wtedy, przyjmijmy Jego pomoc we wszelkich przeciwnościach, właśnie poprzez spowiedź, szukanie pojednania z Bogiem, aby móc w pełni wrócić do współmałżonka. Uczciwością Małżeńską nazwałabym dotrzymywanie obietnicy, którą składałam biorąc na świadka Samego Boga, mojego Stwórcę, który znał mnie zanim poczęłam się w łonie Mamy. Który powołał mnie do istnienia. Uczciwe jest dla mnie w małżeństwie stawiane Jezusa przed Męża, Żonę. Wypowiadanie Prawdy – zwłaszcza tej najbardziej bolesnej. Nie uzależnianie się od własnych dzieci. Dbanie o własne zdrowie – dla nas. Nie przekraczanie granic bezpieczeństwa na drodze – dla nas. Odejmowanie sobie nadmiaru obowiązków, zwłaszcza gdy wystarcza na chleb i codzienne potrzeby, aby zamiast gromadzić dobra materialne mieć więcej czasu – dla nas. Bo w tym związku Panu spodobało się nas uświęcić i tam tej świętości uczciwie szukajmy.

17 października 2014

Życie to sztuka improwizacji

Englih&Management Academy

Życie to sztuka improwizacji

"Życie to sztuka improwizacji” - podobnie jak muzyka którą tworzy.
O zderzeniu klasycznej subtelności ze współczesną komercją.
Mad Fiddle: skrzypek z konieczności, artysta z wyboru.

BtS:     „Lindsey Stirling w krawacie”. Zgadzasz się z tym określeniem?
MF:     Absolutnie nie! Owszem, krawat często mi towarzyszy, ale na pewno nie jestem tak uroczo skoczny i szalony na scenie jak Lindsey… Prawdopodobnie ucierpiała by na tym konstrukcja estrady.
BtS:     No tak, nieprzeciętny wzrost.
MF:     Wzrost i wrodzona niezgrabność!
BtS:     A jednak „Mad Fiddle” (ang. szalone skrzypce).
MF:     „Mad” określa charakter moich muzycznych tworów, a nie formy ich przekazu. Jest dość spontaniczny, raczej nieprzewidziany, nawet dla mnie.
BtS:     Odbiorcy twojej twórczości cenią cię za naturalność i uniwersalność, to masz na myśli?
MF:     Staram się nie „aktorzyć”, ani na scenie ani w relacjach z odbiorcami, nie skończyłem szkoły teatralnej, a muzyczną. Uniwersalność trafnie określa mój styl. Wkraczając w tę branżę postanowiłem nie stawiać granic, podejmować każde wyzwanie, to bardzo rozwija nie tylko umiejętności techniczne, ale również poczucie swobody podczas występu, właśnie wtedy da się zauważyć ową „naturalność” u artysty.
BtS:     To chyba ważny element twojej promocji?
MF:     Muzyka, to kapryśny biznes, trzeba cały czas walczyć o dobre imię, o zaufanie i aprobację, tym samym o zlecenia. Nigdy nie wiadomo w jakich okolicznościach zechcą cię wysłuchać, tym samym sprawdzić twoje umiejętności. Według mnie najważniejszą z nich jest zdolność improwizacji. Warto zaskakiwać każdorazowym podejściem: „Jasne! Biorę to!”, bez względu na to czy zapraszają na black party do klubu czy na ceremonię ślubną i chyba to według innych jest właśnie „szalone”. Zbieram doświadczenia, ciągle się uczę, nie poddaję bez względu na to ile razy pęknie smyczek!
BtS:     Sugerujesz, że nie przygotowujesz się do występów?
MF:     Niespecjalnie, ponieważ nigdy nie wiem co mnie czeka. Paradoksalnie jestem przygotowany na każdą ewentualność. To wymaga ogromnego skupienia, ciągłego analizowania, świadomego dobierania swoich możliwości do oczekiwań słuchaczy. Lubię eksperymentować z muzyką, a nutka niepewności zapobiega monotonii!
BtS:     Wzbudzasz wielki szacunek improwizowaną grą na żywo (live act). W którym momencie twoich doświadczeń muzycznych zrodził się pomysł wkroczenia w komercję klubową? Jak to się wszystko zaczęło?
MF:     Koniec studiów. Konsekwencja w przekonaniu, że utrzymam się z tego co kocham. Przygoda z muzyką klubową zaczęła się dopiero po zakończeniu trudnych zmagań z klasyką. Łączenie bitów z subtelnym dźwiękiem skrzypiec stało się zajęciem nr.1.
BtS:     Białe, niestandardowe, bo pięciostrunowe skrzypce – pewnie często pytają cię o ich historię?
MF:     Te skrzypce, to swego rodzaju „znak firmowy” Mad Fiddle. Robiłem je na zamówienie. Celem była innowacja, niesztampowość… planowane utrudnienie gry i idący za tym szacunek odbiorców. Wyjście do ludzi z autorskim pomysłem na siebie zawdzięczam wsparciu rodziny, która zawsze we mnie wierzyła, ale również znajomym z branży muzyki rozrywkowej. To oni pokierowali mnie tam, gdzie wiedzieli, że moje wypociny zostaną docenione.
BtS:     Skończyłeś katowicką Akademię Muzyczną na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Ciężko jest się tam w ogóle dostać. Jak długo musiałeś trenować? Jakie wyrzeczenia Ci towarzyszyły?
MF:     Gram w sumie od zawsze… no dobra, od 20 lat, ale to prawie „zawsze”. Miało być pianino, niestety zabrakło miejsc, a płaczącemu z żalu 6latkowi dali na pocieszenie… skrzypce.
(ciąg dalszy poniżej...)


BtS:     I postanowiłeś pokazać im, że twój talent wyjdzie na światło dzienne bez względu na instrument, który Ci przydzielą?
MF:     Haha nie… Byłem bardzo nieśmiałym, a jednocześnie zbuntowanym dzieckiem, z pierwszą Panią profesor, która musiała się ze mną męczyć porozumiewałem się poprzez pisanie karteczek…
BtS:     Żartujesz! Mnie uprzedzano, że rozmowy możemy nie skończyć do jutra… Uchodzisz za niesłychanie rozgadanego, ogarniętego, z dużym dystansem do siebie i świata gościa.
MF:     Teraz owszem. Całe życie w muzyku „przetrybia” umysł. Zabawnie wspominam te lata, choć znajomi uważają, że za bardzo mnie „przetrybiło”, ale który artysta uchodzi za normalnego? Dzieciństwo niestandardowe, dużo pracy własnej, nie znam połowy popularnych bajek, nie wiem kim jest Buka (podobno lepiej dla mnie), za to wiem jak stworzyć estradowy sterownik świateł w kartonie, a do kompletu reflektory z rury kanalizacyjnej i kolorowych folii do bindowania na imprezę szkolną!
BtS:     Mamy kolejne uzasadnienie pseudonimu „Mad”.
MF:     Coś w tym jest, kiedy nie gram, gmeram godzinami w kablach, aby wszystko… „grało”.
BtS:     Typowy muzyk. Tak ci zostało po latach pracy w firmach zajmujących się nagłośnieniem na polskim rynku muzycznym?
MF:     Całkiem możliwe, choć pewne spaczenia mogą wynikać z przygniecenia przez 120kilogramowy głośnik czy z kilkugodzinnego ugrzęźnięcia w samotności na 10metrowym słupie estradowym.
BtS:     Dość pozytywne te spaczenia, motoryzacja jest jednym z nich?
MF:     Tak, na ile czas pozwoli. Czasem jak wejdę w poniedziałek do kanału, gdzie naprawiam/podrasowuję samochód, to wychodzę z niego w piątek, bo trzeba jechać do pracy. Choć sama podróż w poczuciu satysfakcji, że coś wreszcie działa jest równie przyjemna!
BtS:     Sporo podróżujesz – taki charakter branży. Grywasz w całej Polsce, ale też poza jej granicami?
MF:     Jako Mad Fiddle – głównie w Polsce, choć jestem otwarty na nowe formy współpracy. Dotychczasowe dalsze wyjazdy miały miejsce raczej w towarzyszeniu Zespołu Pieśni i Tańca Chorzów (z którym jestem mocno związany), w ramach międzynarodowych festiwali – Macedonia, Bułgaria itp.
BtS:     Muzyka ludowa? Kolejne hobby? Tu też odnosisz takie sukcesy jak Mad Fiddle, którego znamy?
MF:     Udzielanie się w Domu Kultury pozwala na odsapnięcie od klubowego zgiełku i przesytu komercją. Potrzebuję tego, częstej zmiany środowiska, wyzwań, nie lubię stać w miejscu. ZPiT to zupełnie inne doświadczenie, uczy pracy w zespole, szacunku i pokory wobec tradycji. Podobna mentalność jego członków, rodzinna atmosfera – to pewna wygrana nie tylko na scenie międzynarodowej, ale również w sferze prywatnej – wspólne cele wzmacniają nas, z taką ekipą każdy sukces jest możliwy.
BtS:     Niezliczona ilość wcieleń skrzypka… W którym najlepiej się odnajdujesz?
MF:     W tym prywatnym… w którym nikt mnie nie ocenia. Chociaż dziewczyna dziwnie patrzy kiedy śpiewam do odgłosów wydawanych przez mikrofalówkę, tłumacząc jej, że to przecież skala arabska….
BtS:     Wszędzie słyszysz muzykę, to niezwykłe tak postrzegać otoczenie. Co Cię inspiruje?
MF:     Dźwięk przepalanej wachy z wydechu! A tak poważnie… poczucie, że mam dla kogo grać. Dopóki moje fikuśne pomysły spotykają się z adoracją i uśmiechami ludzi – zapał będzie, chyba nie ma większej motywacji niż doping odbiorców.
BtS:     Jakie plany i marzenia ma Mad Fiddle?
MF:     Realizować się, nie pozwolić szarej rzeczywistości przysłonić celów, choćby były skrajnie nierealne. A precyzyjniej, w kontekście obecnego etapu  – skupić się na dotarciu do szerszej publiczności, zaprezentowaniu nowych projektów, jeszcze bardziej pozytywnie szalonego Mad Fiddla. Szczegóły na moim fanpagu: fb.com/MadFiddleOfficial – serdecznie zapraszam!
BtS:     Na to czekamy. Nie przestawaj zaskakiwać!

Coprights @ 2016, Blogger Templates Designed By Templateism | Distributed By Gooyaabi Templates