Now you can Subscribe using RSS

Submit your Email

Strona w przebudowie

Trwają prace nad poprawieniem jakości i funkcjonalności tej strony.
Wszystkie artykuły są dostępne. Przepraszamy za niedogodności.

26 grudnia 2014

Moda na ciszę

Englih&Management Academy

Moda na ciszę

Ognisko Miłości w Olszy

Zbliża się koniec roku. Wielu z nas szuka sposobu na podsumowanie tego czasu. Jednym z nich jest cisza. 

Niektórzy znajdują ją w górach, w samotnych wyprawach, w spacerach brzegiem morza, w spotkaniach po latach. Inni próbują ożywić swoją relację z Bogiem jadąc na rekolekcje. I do mnie wróciły wspomnienia związane z moim pierwszym w życiu sylwestrem w ciszy. Było to parę lat temu, kiedy jeszcze nie miałam pojęcia o tym, że zostanę Żoną i Mamą. Wiedziałam już jednak, że jestem Chrześcijanką. Byłam świeżo po nawróceniu. Wiele spraw z tamtego roku i w ogóle z przeszłości kotłowało mi się w głowie, aż wpadłam na pomysł spędzenia ostatniego tygodnia przed sylwestrem na rekolekcjach. Nie miały jakiegoś przesłania typu „zastanów się człowiecze co dobrego, a co złego zrobiłeś w tym roku i wyciągnij konsekwencje!”. Były poświęcone podstawowym prawdom wiary, które bardzo potrzebowałam sobie przypomnieć. Charakterystyczne dla rekolekcji w Ognisku Miłości w Olszy, bo tam właśnie się udałam, był fakt, że odbywają się w milczeniu. Pomyślałam sobie – świetnie! Tyle mi się kotłuje w głowie, w sam raz, aby sobie co nie co uporządkować. Wpakowałam się do pociągu, za imprezę ze znajomymi podziękowałam i pojechałam po świętach.


Zostałam przydzielona do pokoju z inną kobietą i pouczona, gdzie co jest, od kogo mogę oczekiwać pomocy i kiedy startujemy. Poczułam się źle, obco. Byłam zagubiona. Liczyłam na jakąś samotność, a nie milczenie (!) z obcą kobietą w pokoju przez tydzień! Ale nic… zaczęło się to milczenie, start!


Zeszliśmy na pierwszy posiłek. Okazało się, że w trakcie jedzenia, abyśmy się nie czuli skrępowani sobą nawzajem, milczeniem i dźwiękiem sztućców, będzie odtwarzana muzyka. Jestem muzykiem i sama nie wiedziałam co o tym myśleć. W końcu muzyka była moim codziennym hałasem, a ja przyjechałam tu milczeć, uciec od hałasu swojego życia. Na dodatek jako pierwszy został odtworzony jakiś utwór Mozarta, który niedawno grałam na altówce. W tamtej chwili chciałam uciekać J Jednak jakoś się do tego przyzwyczaiłam i w końcu muzyka zaczęła mi się podobać, zaczęłam jej słuchać i odpoczywać przy niej. Niebywałe zjawisko dla przepracowanego muzyka szukającego ciszy!

Tak jak w pociągu gadanie mnie denerwowało, nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, tak kiedy milczenie się zaczęło to oczywiście zapragnęłam rozmów. Ojciec prowadzący rekolekcje przyszedł mi z pomocą już na pierwszej homilii mówiąc zdanie, które towarzyszy mi od tych paru lat: „Jeśli w czasie milczenia rozmawiasz, a w czasie mówienia – milczysz, to tracisz zarówno jeden jak i drugi czas”. Zacisnęłam więc zęby i potraktowałam sprawę ambicjonalnie. Nie będę gadać i już. Pomału zaczęłam widzieć i słyszeć co się wokoło działo. Ciekawe, że musiałam przestać gadać, żeby zobaczyć. Plan dnia był dosyć napięty. Początkowo pomiędzy posiłkami, konferencjami, a nabożeństwami szukałam sobie dodatkowych zajęć. Spacer, pomoc w kuchni (w milczeniu oczywiście), dodatkowa adoracja, czytanie książek, omijanie gadatliwych rekolektantów…).
Na konferencjach Ojciec poruszał różne tematy, ale nie te które oczekiwałam. Początkowo mnie to denerwowało. Później oczywiście zdałam sobie sprawę, że nie jestem tu sama, nie mówiąc o tym, że Ojciec przecież nie wie z czym ja tu przyjechałam! Znowu zaczęłam słuchać. Bardzo mnie te tematy zaczęły dotykać. Z konferencji na konferencję robiłam się coraz słabsza. Nie chciałam i chciałam słuchać jednocześnie. Odbywała się we mnie jakaś walka. Już nie miałam siły pomagać w kuchni, ani chodzić na długie spacery. Milczenie stało się ciężarem nie do zniesienia. Bolało mnie całe ciało i każdą wolną chwilę poświęcałam na sen. Już nie przeszkadzała mi dziewczyna w moim pokoju. Wyglądała na taką, dla której zachowanie milczenia również było ważne. Wypracowałyśmy swój sposób na korzystanie z łazienki, gaszenie światła itp. Bez słów, niewiarygodne… aż w końcu na wspólne przesypianie wolnego czasu – ona również wyglądała na wykończoną. Przez te pierwsze dni chodziłam owszem na adorację, ale był to jedynie monolog. Mój do Pana Jezusa. Wtedy, kiedy wszystko mnie tak rozbolało, poruszane tematy drążyły rany w sercu, na nabożeństwach zaczęły się lać łzy… wtedy przyszłam do Pana Jezusa znowu. I nagle cisza, w której trwałam już parę dni stała się całym światem. Stała się namiotem, w którym mogłam spotkać Pana. Jakby w ukryciu. Otulała mnie i Jego i miałam wrażenie, że nikt nas nie widzi, choć w rzeczywistości kaplica jaśniała od światła, była otwarta i ludzie zbierali się na nabożeństwo wieczorne. Nagle z mikrofonu usłyszałam fragment Pisma Świętego podanego do rozważań „Połamałeś wszystkie me kości…” tyle z tego tekstu pamiętam. Potem było o zbieraniu tychże kości. O chwale jaką Pan dla nas przygotował. Autentycznie wszystko mnie bolało i prawdziwie Pan te moje kości pozbierał. I serce pozbierał. Sprawy z którymi przyjechałam okazały się bardzo błahe. Rany, które z rekolekcji wywiozłam stały się moim uzdrowieniem. Kiedy po paru dniach nadszedł 31 grudnia i wieczorna Eucharystia wprowadzająca nas w Nowy Rok, byłam lżejsza, ale też smutna. Chciałam jak najdłużej trwać w tej bliskości z Panem, czułam się bezpieczna w milczeniu i szczęśliwa. Za oknami zaczęły fruwać fajerwerki z sąsiednich domów, ludzie świętowali. Po zakończeniu Eucharystii rekolektanci zaczęli rozmawiać, nastąpiło rozluźnienie. A ja trwałam w tym milczeniu chcąc jak najdłużej zostać w tej bliskości. Kiedy zaczęłam mówić słyszałam i rozważałam w sercu każde swoje słowo. Chaos się oddalił. Wróciła radość i pokój serca.

Barbara Rogala

Do dziś, kiedy czuję wokół siebie i w sobie zbytni bałagan cofam się, zamiast gadać - milknę, wracam do ciszy i szukam w sercu Pana Boga. Tam znajduję wiele odpowiedzi na swoje wątpliwości, ale też to ziarno ciszy, które zostało zasiane parę lat temu na rekolekcjach. Teraz, jako Mama dwójki małych dzieci nie mogę sobie pozwolić na tygodniowy wyjazd w milczeniu, dlatego takie ważne jest dla mnie to ziarno, które Pan Bóg we mnie zasiał wtedy. Szukamy z Mężem różnych innych możliwości spędzenia podobnego czasu. On też przebył rekolekcje w milczeniu i poznał jego wartość. Dlatego kiedy córka była już na tyle duża, żeby spędzić weekend z Dziadkami, a drugie dziecko było u mnie w brzuchu, wybraliśmy się na trzydniowe rekolekcje w milczeniu, również do Ogniska Miłości. Wspaniały czas… Milczeć w jednym pokoju ze współmałżonkiem!

Każdy czas jest dobry, aby zamilknąć i odnaleźć Prawdę o sobie.



Englih&Management Academy / Author & Editor

Has laoreet percipitur ad. Vide interesset in mei, no his legimus verterem. Et nostrum imperdiet appellantur usu, mnesarchum referrentur id vim.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękujemy. Komentarz zostanie opublikowany po sprawdzeniu go przez moderatora.

Coprights @ 2016, Blogger Templates Designed By Templateism | Distributed By Gooyaabi Templates