Now you can Subscribe using RSS

Submit your Email

Strona w przebudowie

Trwają prace nad poprawieniem jakości i funkcjonalności tej strony.
Wszystkie artykuły są dostępne. Przepraszamy za niedogodności.

17 października 2014

Życie to sztuka improwizacji

Englih&Management Academy

Życie to sztuka improwizacji

"Życie to sztuka improwizacji” - podobnie jak muzyka którą tworzy.
O zderzeniu klasycznej subtelności ze współczesną komercją.
Mad Fiddle: skrzypek z konieczności, artysta z wyboru.

BtS:     „Lindsey Stirling w krawacie”. Zgadzasz się z tym określeniem?
MF:     Absolutnie nie! Owszem, krawat często mi towarzyszy, ale na pewno nie jestem tak uroczo skoczny i szalony na scenie jak Lindsey… Prawdopodobnie ucierpiała by na tym konstrukcja estrady.
BtS:     No tak, nieprzeciętny wzrost.
MF:     Wzrost i wrodzona niezgrabność!
BtS:     A jednak „Mad Fiddle” (ang. szalone skrzypce).
MF:     „Mad” określa charakter moich muzycznych tworów, a nie formy ich przekazu. Jest dość spontaniczny, raczej nieprzewidziany, nawet dla mnie.
BtS:     Odbiorcy twojej twórczości cenią cię za naturalność i uniwersalność, to masz na myśli?
MF:     Staram się nie „aktorzyć”, ani na scenie ani w relacjach z odbiorcami, nie skończyłem szkoły teatralnej, a muzyczną. Uniwersalność trafnie określa mój styl. Wkraczając w tę branżę postanowiłem nie stawiać granic, podejmować każde wyzwanie, to bardzo rozwija nie tylko umiejętności techniczne, ale również poczucie swobody podczas występu, właśnie wtedy da się zauważyć ową „naturalność” u artysty.
BtS:     To chyba ważny element twojej promocji?
MF:     Muzyka, to kapryśny biznes, trzeba cały czas walczyć o dobre imię, o zaufanie i aprobację, tym samym o zlecenia. Nigdy nie wiadomo w jakich okolicznościach zechcą cię wysłuchać, tym samym sprawdzić twoje umiejętności. Według mnie najważniejszą z nich jest zdolność improwizacji. Warto zaskakiwać każdorazowym podejściem: „Jasne! Biorę to!”, bez względu na to czy zapraszają na black party do klubu czy na ceremonię ślubną i chyba to według innych jest właśnie „szalone”. Zbieram doświadczenia, ciągle się uczę, nie poddaję bez względu na to ile razy pęknie smyczek!
BtS:     Sugerujesz, że nie przygotowujesz się do występów?
MF:     Niespecjalnie, ponieważ nigdy nie wiem co mnie czeka. Paradoksalnie jestem przygotowany na każdą ewentualność. To wymaga ogromnego skupienia, ciągłego analizowania, świadomego dobierania swoich możliwości do oczekiwań słuchaczy. Lubię eksperymentować z muzyką, a nutka niepewności zapobiega monotonii!
BtS:     Wzbudzasz wielki szacunek improwizowaną grą na żywo (live act). W którym momencie twoich doświadczeń muzycznych zrodził się pomysł wkroczenia w komercję klubową? Jak to się wszystko zaczęło?
MF:     Koniec studiów. Konsekwencja w przekonaniu, że utrzymam się z tego co kocham. Przygoda z muzyką klubową zaczęła się dopiero po zakończeniu trudnych zmagań z klasyką. Łączenie bitów z subtelnym dźwiękiem skrzypiec stało się zajęciem nr.1.
BtS:     Białe, niestandardowe, bo pięciostrunowe skrzypce – pewnie często pytają cię o ich historię?
MF:     Te skrzypce, to swego rodzaju „znak firmowy” Mad Fiddle. Robiłem je na zamówienie. Celem była innowacja, niesztampowość… planowane utrudnienie gry i idący za tym szacunek odbiorców. Wyjście do ludzi z autorskim pomysłem na siebie zawdzięczam wsparciu rodziny, która zawsze we mnie wierzyła, ale również znajomym z branży muzyki rozrywkowej. To oni pokierowali mnie tam, gdzie wiedzieli, że moje wypociny zostaną docenione.
BtS:     Skończyłeś katowicką Akademię Muzyczną na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Ciężko jest się tam w ogóle dostać. Jak długo musiałeś trenować? Jakie wyrzeczenia Ci towarzyszyły?
MF:     Gram w sumie od zawsze… no dobra, od 20 lat, ale to prawie „zawsze”. Miało być pianino, niestety zabrakło miejsc, a płaczącemu z żalu 6latkowi dali na pocieszenie… skrzypce.
(ciąg dalszy poniżej...)


BtS:     I postanowiłeś pokazać im, że twój talent wyjdzie na światło dzienne bez względu na instrument, który Ci przydzielą?
MF:     Haha nie… Byłem bardzo nieśmiałym, a jednocześnie zbuntowanym dzieckiem, z pierwszą Panią profesor, która musiała się ze mną męczyć porozumiewałem się poprzez pisanie karteczek…
BtS:     Żartujesz! Mnie uprzedzano, że rozmowy możemy nie skończyć do jutra… Uchodzisz za niesłychanie rozgadanego, ogarniętego, z dużym dystansem do siebie i świata gościa.
MF:     Teraz owszem. Całe życie w muzyku „przetrybia” umysł. Zabawnie wspominam te lata, choć znajomi uważają, że za bardzo mnie „przetrybiło”, ale który artysta uchodzi za normalnego? Dzieciństwo niestandardowe, dużo pracy własnej, nie znam połowy popularnych bajek, nie wiem kim jest Buka (podobno lepiej dla mnie), za to wiem jak stworzyć estradowy sterownik świateł w kartonie, a do kompletu reflektory z rury kanalizacyjnej i kolorowych folii do bindowania na imprezę szkolną!
BtS:     Mamy kolejne uzasadnienie pseudonimu „Mad”.
MF:     Coś w tym jest, kiedy nie gram, gmeram godzinami w kablach, aby wszystko… „grało”.
BtS:     Typowy muzyk. Tak ci zostało po latach pracy w firmach zajmujących się nagłośnieniem na polskim rynku muzycznym?
MF:     Całkiem możliwe, choć pewne spaczenia mogą wynikać z przygniecenia przez 120kilogramowy głośnik czy z kilkugodzinnego ugrzęźnięcia w samotności na 10metrowym słupie estradowym.
BtS:     Dość pozytywne te spaczenia, motoryzacja jest jednym z nich?
MF:     Tak, na ile czas pozwoli. Czasem jak wejdę w poniedziałek do kanału, gdzie naprawiam/podrasowuję samochód, to wychodzę z niego w piątek, bo trzeba jechać do pracy. Choć sama podróż w poczuciu satysfakcji, że coś wreszcie działa jest równie przyjemna!
BtS:     Sporo podróżujesz – taki charakter branży. Grywasz w całej Polsce, ale też poza jej granicami?
MF:     Jako Mad Fiddle – głównie w Polsce, choć jestem otwarty na nowe formy współpracy. Dotychczasowe dalsze wyjazdy miały miejsce raczej w towarzyszeniu Zespołu Pieśni i Tańca Chorzów (z którym jestem mocno związany), w ramach międzynarodowych festiwali – Macedonia, Bułgaria itp.
BtS:     Muzyka ludowa? Kolejne hobby? Tu też odnosisz takie sukcesy jak Mad Fiddle, którego znamy?
MF:     Udzielanie się w Domu Kultury pozwala na odsapnięcie od klubowego zgiełku i przesytu komercją. Potrzebuję tego, częstej zmiany środowiska, wyzwań, nie lubię stać w miejscu. ZPiT to zupełnie inne doświadczenie, uczy pracy w zespole, szacunku i pokory wobec tradycji. Podobna mentalność jego członków, rodzinna atmosfera – to pewna wygrana nie tylko na scenie międzynarodowej, ale również w sferze prywatnej – wspólne cele wzmacniają nas, z taką ekipą każdy sukces jest możliwy.
BtS:     Niezliczona ilość wcieleń skrzypka… W którym najlepiej się odnajdujesz?
MF:     W tym prywatnym… w którym nikt mnie nie ocenia. Chociaż dziewczyna dziwnie patrzy kiedy śpiewam do odgłosów wydawanych przez mikrofalówkę, tłumacząc jej, że to przecież skala arabska….
BtS:     Wszędzie słyszysz muzykę, to niezwykłe tak postrzegać otoczenie. Co Cię inspiruje?
MF:     Dźwięk przepalanej wachy z wydechu! A tak poważnie… poczucie, że mam dla kogo grać. Dopóki moje fikuśne pomysły spotykają się z adoracją i uśmiechami ludzi – zapał będzie, chyba nie ma większej motywacji niż doping odbiorców.
BtS:     Jakie plany i marzenia ma Mad Fiddle?
MF:     Realizować się, nie pozwolić szarej rzeczywistości przysłonić celów, choćby były skrajnie nierealne. A precyzyjniej, w kontekście obecnego etapu  – skupić się na dotarciu do szerszej publiczności, zaprezentowaniu nowych projektów, jeszcze bardziej pozytywnie szalonego Mad Fiddla. Szczegóły na moim fanpagu: fb.com/MadFiddleOfficial – serdecznie zapraszam!
BtS:     Na to czekamy. Nie przestawaj zaskakiwać!

Englih&Management Academy / Author & Editor

Has laoreet percipitur ad. Vide interesset in mei, no his legimus verterem. Et nostrum imperdiet appellantur usu, mnesarchum referrentur id vim.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękujemy. Komentarz zostanie opublikowany po sprawdzeniu go przez moderatora.

Coprights @ 2016, Blogger Templates Designed By Templateism | Distributed By Gooyaabi Templates